Ustalmy coś na początku. Na rynku jest sporo agregatorów wiadomości, ale po przebadaniu większości z nich pozostaję na razie ze Squid. Nie twierdzę, że spośród wszystkich akurat ta aplikacja jest najbardziej rozbudowana, ale mi akurat przypadła do gustu. W sumie, to nie tylko mi, bo Squid rośnie w siłę i widać to po pozycji jaką zajmuje w sklepie Google Play. W kategorii Wiadomości i czasopisma zajmuje drugie miejsce, tuż za aplikacją Twitter. Jest to dobre osiągnięcie i kibicuję im, by odnosili dalsze sukcesy. Jedynie może dziwić fakt, że na liście zabrakło Facebooka, ale to jakaś wewnętrzna kwestia Google.
Pobierz Squid za darmo ze sklepu Google Play.
Dodam jeszcze, że zawsze marzyłem żeby posiadać tak wyglądającą aplikację, dzięki której czytelnicy bloga mogliby czytać treści. Kiedyś poprosiłem kilka firm o wycenę, ale kwota kilkakrotnie przerasta moje finansowe możliwości.
Aplikacja Squid jest w sumie prosta i podczas pierwszego uruchomienia nie wymaga wielu czynności od użytkownika. Jedynie co musicie zrobić, to wybrać kraj i kategorie. Obydwie pozycje możecie później zmienić. Co najważniejsze, jeśli wybierzecie różne kategorie pod różnymi wersjami językowymi, to zostaną one zapamiętane. I tak, można czytać o nowinkach technologicznych z angielskich stron, politykę z z polskich, a o sporcie na niemieckich serwisach. Nie trzeba za każdym razem zmieniać kategorii.
Treści przedstawione są w czytelnej formie i w tej kwestii Squid wygląda bardzo dobrze. Nie mogło być inaczej, bo konkurencja wysoko zawiesiła poprzeczkę, więc programiści muszą zadbać o intuicyjność i przejrzystość. Jedynym minusem w takich rozwiązaniach jest wyświetlanie reklam, ale ja to rozumiem i zapewne większość użytkowników, bo twórcy aplikacji muszą na czymś zarabiać. Wolę taki model, z nieinwazyjnymi reklamami, niż płatną subskrypcję. Jestem ciekaw, czy model z miesięczną opłatą byłby do przyjęcia przez użytkowników.
Wyświetlanie treści odbywa się w dwóch trybach: standardowym i uproszczonym. W pierwszym wariancie widzimy dokładnie to samo, gdybyśmy otworzyli stronę w przeglądarce. Występują wszystkie elementy, włącznie z reklamami i dodatkami. Natomiast drugi tryb eliminuje pewne skrypty i wygląd strony jest bardziej uproszczony. Przypomina to wtedy strony wyświetlane za pomocą projektu AMP Google. Z tą różnicą, że potrafi pomijać pewne elementy, w zależności od szablonu strony. W przypadku Fandroid pomija największe nagłówki.
Poniżej klasyczny wygląd.
A tutaj tryb uproszczony/czytania.
Czasami przycisk, który widnieje na dole, po prawej stronie potrafi zasłonić elementy wyświetlanego serwisu i może to przeszkadzać. Tak jak w powyższym przykładzie. W klasycznym widoku nie mogłem zamknąć komunikatu dotyczącego ciasteczek. Na szczęście zdarza się to sporadycznie, a jak już występuje taka sytuacja, to wystarczy przejść do drugiego trybu.
Podczas konsumowania treści mamy do dyspozycji kilka funkcji, które rozszerzają możliwości aplikacji Squid. Wystarczy wybrać przycisk z plusem i wtedy użytkownik może: zablokować dane źródło, podzielić się tekstem lub przejść do trybu z zaznaczaniem elementów.
Poniżej zrzut ekranu, w którym możemy dodawać notatki i zaznaczać wybrane obszary.
Taki zrzut ekranu można wysłać komuś na maila i odbiorca otrzyma plik JPG z linkiem do zaznaczonego artykułu. Jest to przydatna funkcja, jeśli chcemy komuś wysłać interesująca treść oznaczoną notatkami i najbardziej interesującym fragmentem.
Aplikacja Squid jest u mnie na smartfonie od dawna i na tę chwilę nie mam zamiaru pozbywać się jej. Wszystko prezentuje się ładnie, czytelnie i działa bardzo szybko. W dodatku oferuje dużo ciekawych serwisów, w których mogę przeczytać dobre artykuły. Nie jest to kolejna aplikacja posiadająca w zbiorze tylko największe portale, ale skupia również mniejszych blogerów z interesującymi treściami, na których wcześniej nie trafiałem.