Poniżej zamieszczam kolejna recenzję napisaną przez Pablos. Tym razem dotyczy ona modelu HTC Wildfire S.
HTC Wildfire – test telefonu oraz sporo porównań do konkurencyjnego Samsunga Galaxy Gio
Wildfire S to najsłabszy z modeli HTC na ten rok. Mimo tego telefon postawiony został na najnowszej, nietabletowej wersji systemu Android – 2.3 Gingerbread (konkretnie: 2.3.3) oraz wyposażony w nowszą (choć już nie najnowszą) odsłonę autorskiego interfejsu użytkownika – HTC Sense 2.1. Już od momentu wyjęcia urządzenia z pudełka widać, że to godny następca popularnego Wildfire, który mimo kilku wad był jednak smartfonem zdecydowanie udanym.
Wygląd zewnętrzny
Pierwsze wrażenie, jakiego doznałem po wydobyciu sprzętu z pudełka, a potem z przeróżnych folii ochronnych, to krótkie, choć treściwe: S jak sexy. Poważnie, tak przyjemnego dla oka i doskonale leżącego w dłoni smartfona z Androidem jeszcze nie miałem. A przecież mimo wymiarów jeszcze mniejszych od oryginalnego Wildfire telefon oferuje tej samej wielkości ekran (3.2 cala) co w HTC Legend, Gratia czy Samsungach Galaxy Spica czy Galaxy Gio.
Wildfire S jest tak nieduży głównie za sprawą braku optycznego trackpada, w który wyposażony był poprzednik. Kto używał tej funkcji będzie musiał chwilę poświęcić na przyzwyczajenie się do jej nieobecności. Dla mnie brak jest praktycznie niezauważalny (pod względem technicznym, bo wizualnie owszem, widać różnicę z daleka), i tak wykorzystywałem go jedynie do robienia zdjęć.
Obudowa urządzenia jest bardzo stabilna, przygotowana w ten sam pomysłowy sposób, co rok temu – tylna klapka nie jest tylko nałożona, ale lekko nawet zachodzi na boki i dolną krawędź telefonu. Ani przez chwilę nie doznałem uczucia trzymania w ręce tandety, co przyznam się szczerze, zdarzyło się przy używaniu Galaxy Gio. Pod ekranem znajdują się cztery typowe dla HTC przyciski: dom, menu, wstecz i szukaj. Są one dotykowe, a jedynie fizyczne klawisze to uruchomienie telefonu/blokada oraz przycisk głośności. Oba wykonane są bardzo dobrze, szczególnie przycisk blokady – tak samo sprawny i przyjemny w użytkowaniu jak w Legend czy Wildfire, delikatnie wystający nad urządzenie, bardzo wygodny. Zawsze już będę się zastanawiał dlaczegóż producent nie przygotował takiego samego w egzemplarzu Desire…?
U góry ekranu mamy głośnik zakryty standardową już dla modeli HTC zasłoną oraz diody sygnalizujące przeróżne statusy. Co ciekawe, dioda znajduje się również pod tą zasłoną – niby nic specjalnie znaczącego, ale musiałem się do tego przyzwyczaić, w pierwszej chwili mruganie komórki z tego rejonu wyglądało dość dziwnie.
Kwestie techniczne
Czasem zapominam, że smartfony służą wedle wielu użytkowników przede wszystkim do dzwonienia, ale tym razem pamiętałem, by dobrze sprawdzić jakość rozmów. I jest ona wręcz podręcznikowa, mogłaby służyć przykładem dla wielu urządzeń konkurencji – rozmówcę słyszymy wyraźnie i głośno, szumów dookoła praktycznie żadnych, czyli zupełnie inaczej niż w Gio, w którym miałem wrażenie że telefon ma za słaby (cichy) głośnik.
Ekran urządzenia to stara już technologia TFT, także o bajerach wizualnych możemy zapomnieć. Lecz do codziennej pracy sprawdza się i tak przyzwoicie, a na pewno lepiej niż poprzednik. Co prawda to już nie za sprawą polepszenia jakości samego TFT, a po prostu zwiększonej rozdzielczości. HTC powiedziało “pa pa” rozmiarowi QVGA, a Wildfire S zaprzyjaźnił się z HVGA. Teraz mamy 320×480 pikseli, co jest rozmiarem na pewno nie rewelacyjnym, ale już przyzwoitym, nadającym się do przeglądania internetu.
Sercem nowego Wildfire jest procesor o prędkości 600 Mhz, co szczerze mówiąc jest nieco zastanawiającym posunięciem. Naprawdę producent nie mógł postarać się bardziej? Galaxy Gio i Ace koreańskiego konkurenta wyposażone są w jednostki o całe 200 Mhz szybsze, i to widać w codziennym użytkowaniu. Wypełnienie większości pulpitów widżetami natychmiast spowalnia smartfona, a przeglądanie internetu jest w widoczny sposób wolniejsze niż w Galaxy Gio. Tu znaczenie ma jednak nie tylko różnica prędkości procesorów, ale także fakt, iż Wildfire S obsługuje flasha, a Gio tego nie potrafił, więc był dodatkowo szybszy, nie tracąc mocy na wyświetlanie flashowych bajerów. Gorzej, że nawet gry, zdawałoby się że niezbyt skomplikowane graficznie i niezbyt wymagające, jak chociażby Angry Birds, tutaj działają w sposób daleki od płynnego. Prędkość procesora zaczyna przeszkadzać jednakże też przy innych czynnościach, takich jak chociażby używanie klawiatury Touch Input. Specjaliści od wirtualnych klawiatur będą musieli znacznie spowolnić swoje umiejętności szybkiego z nich korzystania, bowiem znaki pojawiają się z opóźnieniem. Smutne, ale prawdziwe – lepiej od razu poszukać w internecie klawiatury Swype, której domyślnie w systemie nie ma, jak zwykle u HTC.
Znacznie ciekawiej jest w kwestii pamięci. Wildfire S oferuje aż 512 MB RAMu, co mnie lekko zaskoczyło – wszak taka ilość pamięci operacyjnej rok temu dostępna była w urządzeniach z najwyższej półki (Samsung Wave, Galaxy S, nawet Desire miał tylko trochę więcej, bo 576 MB). Ale tym lepiej dla nas, ten fakt cieszy. Strach pomyśleć, gdyby do 600 Mhz procesora dodano pamięci mniej… to już byłaby raczej porażka.
Multimedia
O multimediach krótko: ten smartfon raczej do multimediów się nie nadaje. Aparat ma więcej megapikseli niż Samsung Galaxy Gio, bo aż 5, w dodatku mamy tu diodę działającą na zasadzie lampy błyskowej, a mimo to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Gio zdjęcia robił lepsze.
Odtwarzacz muzyczny także nie jest jakiś rewelacyjny, ot, po prostu standardowy. Korektora dźwięku nie ma, tak czy siak trzeba będzie go zastąpić czymś lepszym. Z kolei w przypadku wideo jest nieco lepiej, niż w Gio, bo możemy kręcić filmy w rozmiarze 480×640 pikseli. Nie są najgorsze, jak na ten rozmiar, do MMSa się nadają. Mikrofon też całkiem przyzwoicie zbiera dźwięk.
Interfejs Sense 2.1, czyli korzystanie z urządzenia
Wielu fanów Sense UI czekało na nową wersję, która wedle producenta miała jeszcze bardziej usprawnić korzystanie ze smartfonu. I od razu powiem szczerze – rzeczywiście usprawniła. Pierwszym, co rzuca się w oczy jest zmieniony pasek powiadomień. HTC wreszcie spojrzało szerzej na produkty konkurencji, i dodało kilka bardzo przydatnych funkcji do owego paska. Tak, jak w urządzeniach Samsunga, możemy teraz najważniejsze funkcje komunikacyjne włączyć od razu z tego miejsca: znajdziemy tu szybki dostęp do wi-fi, bluetooth, uruchomienia hotspota wi-fi, GPS i najlepsze – zamiast wzorem koreańskiego konkurenta wstawić tutaj blokadę automatycznego obracania ekranu, HTC dodało włączanie/wyłączanie przesyłu danych. Klikając opcję “sieć komórkowa” szybkim ruchem wyłączamy dostęp do internetu, tym samym zapewniając sobie ciszę i spokój nocą, bez powiadamiania o mailach, wieściach z Facebooka itp. Używany przeze mnie widżet “zarządzania energią” stał się właśnie zbędny. Ale na tym nie koniec – znajdziemy tu bowiem także szybki dostęp do ustawień telefonu oraz ośmiu ostatnio używanych aplikacji, zazwyczaj włączany dłuższym przytrzymaniem klawisza dom. A wszystko to zostało przygotowane na zasadzie kart, więc mamy wyraźnie widoczne zarówno powiadomienia, jak i te opcje.
Przytrzymując dłużej palec na ekranie wywołujemy znane androidowe menu skrótów, które także uległo pewnym zmianom. Teraz mamy tu dostęp nie tylko do wstawiania na ekran nowych widżetów, aplikacji i tak dalej – jest także możliwość wprowadzenia szerszych zmian w urządzeniu. Okazało się, że w HTC Sense 2.1 spory nacisk został położony na personalizację smartfona. Mamy tu zatem możliwość zmiany tapety, dzwonka, dźwięku powiadomienia, dźwięku alarmu, a ponadto całego zestawu dźwięków, sceny oraz skórki. Sceny to nic innego jak znane nam z poprzednich modeli HTC profile, dostosowujące telefon do bieżącej chwili. Można mieć kilka zdefiniowanych, i jednym kliknięciem wprowadzić spore zmiany w urządzeniu, dopasować je do pracy, szkoły, zabawy, internetu… znam takich, którzy uwielbiają z tej opcji korzystać i przyznaję, że jest ona przydatna. Jeśli natomiast chodzi o pozostałe składniki, są one częścią nowości w nakładce Sense, zwanej HTC Hub. Jest to aplikacja gromadząca w sobie sporo elementów do personalizacji urządzenia – tapety, dzwonki, alarmy. Ciekawe są zestawy dźwięków, które zmieniają wszystkie dzwonki, ale utrzymują je w jednym stylu. Oczywiście wszystko, co z HTC Hub można ściągnąć, jest za darmo. Przypuszczam, że z czasem znajdziemy tu jeszcze więcej elementów.
Z ciekawostek dotyczących HTC Sense 2.1 warto wymienić też kilka spraw niby błahych, a jakże usprawniających korzystanie ze smartfonu. Na przykład układ menu podzielony został na karty – teraz przesuwając palec nie zmieniamy zawartości po jednej linii, ale całe strony (jak w iPhonie czy TouchWiz, tylko że pionowo). Jest to o wiele wygodniejsze, szybciej znajdziemy to, co jest potrzebne, zwłaszcza, że u dołu ekranu mamy skróty do najczęściej używanych lub pobranych samodzielnie aplikacji. Taki system także likwiduje lagi, które czasem przy przeglądaniu menu się przytrafiały w urządzeniach z tamtego roku.
Dalej – prócz domyślnego systemu wyszukiwania HTC dodało swoją aplikację, nazwaną “sprawdź”. Okazuje się ona wyszukiwarką, która po wpisaniu słowa pozwala przeglądać kilka witryn w poszukiwaniu odpowiadających mu wyników: jest oczywiście Google, jest Wikipedia (rzecz jasna szuka w polskiej wersji), jest YouTube, tłumacz wielu języków i słownik Google. Rzecz autentycznie przyspieszająca zdobywanie informacji.
Przybyło widżetów, można także dodatkowe pobrać. Tak samo aplikacje, znajdziemy kilka już po stronie HTC, bez wchodzenia do Android Market (np. latarka). Mamy także HTC Likes, czyli aplikacje tym razem z Marketu, ale sprawdzone i polecane przez producenta, co uważam za dobry pomysł. No i na koniec przeróżnych wartych wspomnienia zmian zostawiłem reset. Otóż przytrzymując dłużej przycisk włączania/blokady urządzenia wyświetlają się tylko trzy opcje: wyłączenie telefonu, uruchomienie trybu samolotowego oraz… ponowne uruchomienie urządzenia. Mała rzecz, a cieszy, bo jak każdy posiadacz telefonu z Androidem na pokładzie wie, czasem system się zapcha i ponowne uruchomienie jest jak najbardziej na miejscu. Teraz możemy to zrobić jednym kliknięciem.
Podsumowanie
HTC Wildfire S to z całą pewnością godny następca popularnego Wildfire, lepszy od poprzednika w wielu kwestiach: rozdzielczości ekranu, ilości pamięci operacyjnej, nowego interfejsu… jedynie procesor mógłby być szybszy. Pamiętajmy jednak, że ten model nie jest kierowany do tzw. “power users”, a do nieco bardziej “zwyczajnych” użytkowników systemu Android, którzy korzystając z urządzenia w sposób znacznie mniej wymagający nie będą zbyt często natrafiać na momenty, w których napotkają opór ze strony sprzętu. Telefon jest po prostu wart tych kilkuset złotych w przypadku zakupu z drugiej ręki, a porównując go z Samsungiem Galaxy Gio widać już po chwili, że porównanie jest właściwie bez sensu, tak wielka przepaść dzieli oba urządzenia. Zarówno pod względem samej budowy, jak i interfejsu i dbałości o poprawne funkcjonowanie wszystkich elementów. Czuję, że pozostanę przy tym modelu znacznie dłużej niż używałem poprzednich, może nawet całe pół roku…? :-)