Wczoraj pojawiły się dwie informacje dotyczące serwisów Google i Facebook. Pierwsza dotyczy płatnej subskrypcji Youtube, która w planach była już od dłuższego czasu. Natomiast Facebook oddziela swój czat Messenger od serwisu społecznościowego i jest to jego drugie podejście do tematu.
Ile jesteś w stanie zapłacić za brak reklam na Youtube?
Płatna subskrypcja Youtube usunie reklamy z serwisu, ale czy to wystarczy żeby użytkownicy płacili około 10 dolarów miesięcznie? Oglądam często filmy w serwisie Google i szczerze mówiąc, nie przeszkadzają mi reklamy podczas filmów. Są mało inwazyjne, a większość z nich można w łatwy sposób zamknąć lub pominąć.
Na pierwszy rzut oka nowa, płatna subskrypcja Youtube przypomina wcześniej uruchomioną opcję Music Key. W przypadku tej ostatniej, w ramach abonamentu, użytkownicy dostali również dostęp do serwisu Google Music. Natomiast najnowsze rozwiązanie pozwoli pozbyć się reklam i da możliwość uruchamiania filmów offline. Właśnie odtwarzanie filmów bez dostępu do internetu przekonuje mnie najbardziej. Prawda, w dzisiejszych czasach, mamy dostęp do dużych pakietów internetowych, ale jednak wolałbym wykorzystać swój transfer na inne treści. W przypadku nowego rozwiązania Youtube będziemy mogli zapisać filmy na swoim urządzeniu w celu późniejszego odtworzenia.
Ciężko pisać na temat metody rozliczenia Youtube z twórcami, bo w tej chwili jest więcej niewiadomych. Prawdopodobnie rozliczenie będzie odbywało się na takich samych zasadach jak w serwisie Muzyka Google czy Spotify. Od 15 czerwca twórcy dostaną część kwoty z abonamentów użytkowników, w zależności od ilości odtworzeń filmu i czasu spędzonego na kanale.
Kwota 10 dolarów jest bardzo prawdopodobna, ale w przypadku użytkowników mieszkających w USA. Jeśli w Polsce cena wyniosłaby 10 zł, co jest mało prawdopodobne, wróżę mały sukces. Kwota ta nie wygląda źle i sam zastanowiłbym się nad zakupem takiej subskrypcji, ale wydaję mi się, że Google bliżej do kwoty 20 zł. Przy takiej sumie Youtube musiałby oferować coś więcej niż brak reklam i filmy offline. Nie przekonują mnie materiały premium, które twórcy udostępnialiby tylko dla posiadaczy abonamentów.
Messenger odcina się od serwisu Facebook.
To już drugie podejście Facebooka, w którym próbuje oderwać czat od serwisu społecznościowego. Pierwszą próbę podjęli bardzo dawno temu, kiedy stworzyli dedykowaną aplikację na komputery i trzeba przyznać, że pomysł się nie przyjął tak jak zakładano. Szkoda, bo moim zdaniem było to lepsze rozwiązanie niż webowa aplikacja messenger.com. Jeśli na stronie nie widzicie jeszcze nowego Messengera, to nie przejmujcie się, bo strona nie jest jeszcze udostępniona dla wszystkich.
W sumie, to nie wiem czy jest sens czekania na to rozwiązanie, które ma mniejsze możliwości niż czat wbudowany w serwis społecznościowy, a nawet dedykowane aplikacje na Androida i inne systemy. Większość funkcji pojawi się w najbliższym czasie, ale jaki jest sens uruchamiania usługi, która działa prawie jak demo. Brakuje w niej możliwości otwierania filmów z Youtube, wysyłania wiadomości głosowych, czy nawet zdjęć zrobionych kamerką.
Najbardziej bawią mnie komentarze osób na różnych portalach, które narzekają na nowe rozwiązanie Facebooka i piszą, że lepszym rozwiązaniem byłaby dedykowana aplikacja na komputery. Wtedy na pewno używaliby takiego programu, a nie aplikacji udostępnionej na przeglądarki internetowe. Pytanie tylko, dlaczego tego nie robili gdy taki program był dostępny? Moje zdanie jest takie, że jest to tylko dodatek i nie Messenger jako oddzielna aplikacja webowa nie jest czymś nadzwyczajnym. Po prostu, Facebook wprowadzając Messengera jako oddzielną platformę musiał zdecydować się na taki ruch.