Wpis gościnny Piotra Jarzyny.
Zacznijmy od początku, czyli skąd pomysł na Chromecast i późniejszą przesiadkę.
Niespełna rok temu postanowiłem odtworzyć film z internetu na TV. Starym, wysłużonym, nieśmiertelnym TV Sony – prawdopodobnie jednym z ostatnich, który pełnił jedynie funkcję telewizora a nie kombajnu rozrywkowego. To ostatnie oraz fakt „nieśmiertelności” tego urządzenia sprawiało, że opierałem się przesiadce na nowszy model.
Niestety, bez przydługiego kabla oraz komputera nie miałem możliwości odtwarzania filmów z internetu co zaczynało doskwierać, szczególnie po wejściu Netflixa na nasz rynek (nowy Star Trek – nieważne co mówią i tak będę oglądał).
Szybka decyzja, 15 minut drogi do marketu i już miałem w ręku urządzenie które rozwiązywało mój problem. Chromecast miał być odpowiedzią na wspomnianą bolączkę. I… był. Przez kilka miesięcy. Ale jak to zwykle bywa, większe minusy zaczęły przesłaniać mi mniejsze minusy i stało się, po wymuszonej zmianie hasła do Netlixa, a podczas mojej nieobecności w domu rozpoczął się dramat.
Popcorn zrobił się zimny, piwo ciepłe, a domowi serialowi maniacy wydzwaniali do mnie z pytaniem jak żyć.
Problemy zostały zaadresowanie a rozwiązanie nadeszło samo, ale dlaczego box? Przede wszystkim:
- Nie potrzebuje dodatkowych urządzeń jak telefon czy komputer aby odtwarzać materiały z internetu.
- Posiada pilota co dla mniej technicznych użytkowników jest idealnym rozwiązaniem.
- Można sterować nim z telefonu co z kolei dla bardziej technicznych jest znacznym ułatwieniem.
- Daje możliwość zainstalowania wszelkiej maści playerów bez zaśmiecania pamięci telefonu (tak tak, koniec z usuwaniem zdjęć i filmów aby na słabszym telefonie zainstalować kolejnego playera).
- Może robić też inne rzeczy, jak przeglądanie internetu, gry, itp. Dla mnie osobiście mniej istotna funkcjonalność, a mimo to dodaję jako plus – czasem się przydaje.
- Wbudowany Chromecast, dla tych u których przyzwyczajenie zwycięży a chcą dzielić urządzenie z innymi domownikami.
Dzięki uprzejmości firmy Ferguson otrzymałem na testy urządzenie FboxATV. Napis na pudełku mówił „ultimate Smart TV experience” i już na wstępie zdradzę, że to zdecydowanie zbyt mało powiedziane (a mam z czym porównywać od kiedy nabyłem dla rodziców zupełnie nowy i totalnie smart TV Sony, który jak się okazuje jest o wiele mniej smart niż wspomniany box).
A w środku urządzenie wielkości małego routerka WiFi, pilot (niestety bez mikrofonu), zasilacz. Urządzenie jest naprawdę zgrabne. Dla porównania dekoder CYFRY+ wygląda przy nim jak niezły klocek, a odtwarzacz DVD trzymany z sentymentu poniżej to w porównaniu z naszym boxem istny lotniskowiec.
O samym sprzęcie więcej powie opakowanie niż ja sam, ponieważ stawiam głównie na user experience i mniej obchodzą mnie parametry, a bardziej to czy wszystko działa płynnie.
Dlatego dla dociekliwych garść informacji technicznych podanych przez producenta:
- Oprogramowanie: Android OS 7.0 dla TV oraz Linux OS Debian 8.
- Procesor główny HiSilicon HI3798M.
- Podsystem CPU ARM Cortex A53 Quad-Core do2.0 GHz.
- Grafika 3D ARM Mali-450.
- Pamięć DDR4 2GB.
- Pamięć FLASH 8GB.
- WiFi DualBand 2,4GHz 802.11 a/b/g/n/ac (wbudowane dwie anteny).
- Ethernet RJ45 10/100.
- HDMI 2.0a TX z HDCP 2.2, 4K 10bit UHD @60Hz.
Do dyspozycji mamy następujące wejścia/wyjścia:
- USB 3.0, USB 2.0.
- AV 3,5mm jack.
- S/PDIF optyczne.
- HDMI 2.0.
- Micro SD.
Podłączenie i instalacja nie stanowi wyzwania. Podpinając urządzenie do prądu oraz TV, przy pierwszym uruchomieniu, działanie rozpoczyna instalator. Tutaj bez zaskoczenia, kilka kliknięć, do tego możliwość skonfigurowania z pomocą aplikacji na telefon z Androidem.
Moim zdaniem, bez wertowania instrukcji obsługi, poradzi sobie z tym każdy kto choć raz uruchamiał po raz pierwszy fabrycznie nowego smartfona.
Po zakończeniu procesu instalacji urządzenie jest gotowe do działania. Na starcie mamy kilka preinstalowanych aplikacji, w tym YouTube oraz Netflix. Dodatkowo mamy do dyspozycji app manager który pozwoli nam na dostęp do sklepu Google Play. Tutaj niestety niemiłe zaskoczenie – ilość dostępnego oprogramowania jest stosunkowo niewielka jeśli brać pod uwagę wersję sklepu dostępną na smartfonach.
Plus jest taki, że są to aplikacje współpracujące z urządzeniem. Miłym zaskoczeniem była dla mnie mnogość playerów obcojęzycznych, a ponieważ staram się właśnie odświeżyć sobie kilka języków obcych to wspomniane aplikacje są dla mnie jak znalazł. Ogólnie wszelkiej maści playerów można tam znaleźć na pęczki, ale – to ważna uwaga – nie znalazłem np. aplikacji do obsługi HBO. Dlatego przed zakupem warto sprawdzić czy używane przez nas aplikacje są dostępne w sklepie Google dedykowanym dla Android TV.
Osobiście nie korzystam z HBO dlatego dla mnie nie stanowiło to problemu, ale znam osoby które od razu skreśliły ten konkretny model właśnie z tego powodu. Poza tym, dalej było już tylko lepiej. YouTube połączone z moim kontem Google pozwala kontynuować oglądanie wideo na TV, nawet jeśli rozpocząłem je na smartfonie / komputerze, od momentu w którym przerwałem.
To samo tyczy się Netflixa i wszystkich aplikacji na których mamy konta które współdzielimy z boxem. Z popularnych w kraju aplikacji z pewnością można wymienić aplikacje TVP oraz TVN – co bardzo ucieszyło domowych fanów rodzimych telenowel. Dzięki złączu USB można odtwarzać filmy z pamięci przenośnych. Słowem pełnia szczęścia, tylko siedzieć i oglądać.
Jakość obrazu – tutaj nie mam pytań. Na moim staruszku Sony HD Ready programy uruchamiane z playerów mają dużo lepszy obraz niż te same programy oglądane przez dekoder telewizji cyfrowej. Co więcej, po podłączeniu do nowego TV obraz nadal (odczucie bardzo subiektywne) wydaje się być jakby ostrzejszy i żywszy niż przez dekoder.
Dźwięk przysyłałem przez HDMI, a że melomanem nie jestem to dla mnie jakość była wystarczająco dobra i (znów bardzo subiektywne odczucie) lepsza niż przez dekoder telewizji cyfrowej. Pozostaje mi tylko wierzyć, że wyjście optyczne sprawdza się równie dobrze.
W kwestii gier – dla zasady, skoro są dostępne, postanowiłem zainstalować pierwszą lepszą, oczywiście tylko dla testu. Tutaj znów uwaga, dostępne są tylko wybrane tytuły które współpracują z oprogramowaniem boxa. Angry Birds nie uświadczymy… Dlatego padło na Cow Run. I utknąłem, zahipnotyzowany jak na seansie telewizyjnego kaznodziei, przysięgam gdybym miał przed ekranem butelkę wody to prawdopodobnie została by namagnetyzowana (lub coś w tym stylu).
Biegałem krową po ekranie klikając w pilota jak opętany dopóki nie zachciało mi się jeść – zupełnie zatraciłem poczucie czasu, niby można sobie pograć na smartfonie, ale na dużym ekranie to dopiero marnotrawienie czasu pierwsza klasa. Nie przedłużając, da się grać nawet przy użyciu pilota. Jakość grafiki i płynność bez zarzutu. Producent podaje, że można podpiąć klawiaturę lub myszkę prze Bluetooth. Przyznam szczerze, że dla mnie byłoby to już zbyt wiele a wspomniana krowa pewnie zostałaby sprinterem.
Podsumowując – urządzenie naprawdę przydatne, zdecydowanie bardziej rozbudowane od Chromecasta a jednocześnie intuicyjne w obsłudze. Jakość obrazu i dźwięku oraz szybkość działania bez zarzutów. Na minus pilot bez obsługi poleceń głosowych (można dokupić osobno) oraz okrojona liczba aplikacji dostępna na dostarczony system operacyjny. Jak na urządzenie nieco droższe od Chromecasta otrzymujemy zdecydowanie większą funkcjonalność i (ostatnia bardzo subiektywna opinia) wygodę użytkowania.
2 comments
Stanisław
9 listopada 2018 at 12:53
Niestety ja dokupiłem pilot z mikrofonem i polecenia głosowe nadal nie działają. Natomiast ten sam pilot obsługuje MI BOX i tam polecenia działają.
X-sklep
16 października 2018 at 09:44
Ja korzystam z xboxa 360 pod kątem smartTV, mam na nim wszystkie aplikacje do obsługi internetu, netflixa, yt, cda itd. Wygodnie mi tak, dobrze to działa nawet na starszych telewizorach. Jets bardzo intuicyjnie, padem dobrze sie steruje. Pozdrawiam