TelefonyRecenzja HTC Desire

Maciej Kulesa30 maja 201124 min

W poprzednim wpisie umieściłem recenzję HTC Wildfire. W tym pojawi się jego większy kolega. Wielu powie lub napisze, że jest to model przestarzały, jednak i on pojawia się jeszcze w ofertach operatorów. Warto jeszcze zwrócić na niego. Jest to kolejny gościnny wpis Pawła eM.

Miesiąc używania HTC Wildfire w zupełności mi wystarczył, by w pełni uznać wyższość tego producenta nad konkurencją ze strony Samsunga pod dwoma względami: jakości wykonania urządzenia i domyślnego interfejsu użytkownika. Stałem się szczęśliwym posiadaczem telefonu HTC Desire, nieco starszego modelu od poprzedniego, ale z zupełnie innej półki pod względem jego klasy.

Desire to praktycznie ten sam sprzęt, co słynny Nexus One – aparat, pod którym znacznie ważniejszy był podpis Google’a, niż producenta, którym był również tajwański HTC. Wyposażony w procesor o taktowaniu 1 Ghz smartfon jest pierwszym, w którym tę moc autentycznie poczułem. Miałem szczęście używać konkurencyjnego Samsunga Galaxy S, którego sercem był procek o tej samej prędkości, lecz przekleństwem koreańczyka były lagi, opóźnienia. Normalną sytuacją był fakt konieczności odczekania chwili, nim urządzenie zaczęło wykonywać nasze rozkazy. Zła optymalizacja oprogramowania, jak przypuszczam. W przypadku Desire ten problem nie występuje. Cokolwiek robimy, polecenia wykonywane są natychmiastowo.

Smartfon posiada nieco ponad pół GB pamięci RAM, co również jest istotne przy określaniu jego prędkości. Podczas codziennego korzystania z Desire użytkownik jest tak naprawdę ograniczony tylko szybkością łącza internetowego. Po kliknięciu przycisku szukaj i, dajmy na to, wybraniu opcji wyszukiwania aplikacji od razu w Android Market, sprzęt jest gotowy do pracy od razu. Czekamy tylko na rozpoczęcie sesji.

Zdaję sobie sprawę, że jest to zachowanie naturalne i jak najbardziej normalne dla tej klasy urządzenia. Moja ekscytacja wynika tylko i wyłącznie z faktu, iż Galaxy S tego nie potrafił. On myślał, a potem pracował. Desire nie traci czasu na myślenie, ma od tego użytkownika.

W czym jest Desire słabszy od koreańskiego kolegi? W dwóch punktach. Mamy tu znacznie mniej miejsca na aplikacje, trzeba się posiłkować kartą microSD. To mały pikuś, soft Froyo (Android 2.2) umożliwiający instalację na karcie pamięci jest dostepny od dawna, 99% modeli w momencie zakupu kartę pamięci posiada w zestawie, ale faktem jest, że Galaxy S dawał więcej już na starcie. Drugim minusem jest jakość wyświetlacza. W początkach kariery Desire producent wyposażył smartfon w ekran AMOLED, nieco lepiej ukazujący kolory, szczególnie w pełnym słońcu. Co więcej, AMOLED zjadał także nieco wolniej baterię. Jednak szybko HTC przeszło na wyświetlacze Super LCD, gdyż był podobno problem z wytworzeniem tak dużej liczby ekranów AMOLED, by zaspokoiła zapotrzebowanie. Mój Desire, kupiony teraz, pod koniec pierwszego kwartału 2011 roku jest oczywiście z tym słabszym ekranem i choć spisuje się on znakomicie, nie ma startu do Super AMOLEDA, który na zawsze zapamiętam z modeli Wave i Galaxy S.

W kontekście wyświetlacza i jego apetytu na prąd, warto wymienić największy minus HTC Desire: potwornie słabą baterię. Nie wiem co prawda, na ile przedłużyłby żywot ekran AMOLED, lecz patrząc, jak z Desire schodzi zapał do pracy myślę, że byłaby to liczba i tak warta uwagi. Bateria w smartfonie bowiem wytrzymuje tylko dobę, zakładając standardowe korzystanie z urządzenia. Wskaźnik zmniejsza się w oczach, co dobrze widać po doinstalowaniu aplikacji ukazującej procentowo moc baterii. Chwila zabawy, kilkuminutowa rozmowa, szybkie zajrzenie do przeglądarki w celu sprawdzenia jakiejś informacji – kilka procent baterii mniej. Nie jest to rzecz przez HTC zatajana – od momentu premiery było wiadomo, że sytuacja przedstawia się w tym względzie niezbyt kolorowo. Jednak co innego jest czytać o słabej baterii, a co innego mieć w kieszeni urządzenie, które wymaga od właściciela stałego noszenia przy sobie ładowarki lub chociaż kabla USB, by podładować w razie czego sprzęt od komputera…

Nie można natomiast narzekać na interfejs. HTC Sense to nie tylko ekrany ładniejsze od “gołego” Androida, ale dodatkowe widżety autentycznie ułatwiają codzienne korzystanie z zabawki. Otrzymujemy sprzęt wyposażony w wiele elementów, które i tak każdy posiadacz smartfonu z systemem Google’a sobie próbuje odnaleźć w Markecie. Doskonały zestaw zegarów, w tym słynny z aktualizacją pogody, rewelacyjna agenda, ukazująca wszystkie zadania i spotkania z Google Calendar, bardzo przyjemny widżet FriendStream, czyli statusy znajomych z Facebook, Twitter i Flickr widoczne od razu na pulpicie, plus wiele więcej.

Wrażenia płynące z pracy i zabawy, jakich dostarczył mi HTC Sense jasno wskazują, iż między interfejsem HTC, a tym co do swoich produktów wrzuca Samsung, jest ogromna różnica. Koreański TouchWiz ma swoje zalety, ale subiektywnie widzę go jednak znacznie słabszym.

Jak na multimedialne urządzenie przystało, możemy wszystko to, co jest dziś standardem. Aparat pozwala na wykonywanie zdjęć i kręcenie filmów, nawet w rozdzielczości 720p, choć to tylko dla posiadaczy Froyo. Ale aktualizacja jest dostępna od dawna, więc pewnie większość właścicieli Desire Froyo już używa. Zdjęcia wychodzą takie, jak lubię – nie trzeba spędzać długiego czasu w ustawieniach, po prostu klikamy trackpad i fotka wychodzi udana w dziewięciu przypadkach na dziesięć. Gotowa do uploadu, ani ziarnista, ani rozmyta. W przypadku kręcenia filmów mamy z kolei do wyboru trzy kodeki: H263, H264 i MPEG4. Z rozdzielczości HD można korzystać tylko w przypadku tego ostatniego, a film otrzymuje format 3gp.

Filmy na ekranie 3.7 cala wyglądają bardzo przyzwoicie, podobnie te z YouTube, choć przyznam szczerze, że aplikacja jest według mnie nieco mniej intuicyjna, niż w przypadku Galaxy S, lub wersja aplikacji, jeśli to ten sam program na obu urządzeniach. Ale narzekać nie będę, bo w HTC Wildfire ogromna większość filmików z tego serwisu… w ogóle nie chciała się otworzyć, był tam jakiś problem przy korzystaniu z sieci wi-fi. A oglądać po 3G szkoda, bo kasa leci z konta…

Smartfon oczywiście posiada wbudowany GPS, wspomniane już wi-fi i odtwarzacz muzyki, który wygląda całkiem ładnie, z okładkami w stylu cover flow. Jakość odtwarzanej muzyki jednak nie zachwyca, średnio się ten model nadaje do zastąpienia odtwarzacza mp3. Ten minus jednak nieco traci na znaczeniu, gdyż bateria i tak na porządne delektowanie się ulubionymi brzmieniami by nie pozwoliła, więc nie ma o czym mówić.

Nie może się obejść bez gier. Na szczęście jeśli chodzi o tego rodzaju rozrywkę nie jest źle, Desire jest traktowany jako pełnoprawny tzw. “smartfon HD”, i mamy na niego sporo tytułów, w większości wziętych z platformy iOS. Z płynnością jest co prawda różnie, ale taka uroda Androida, i tak jest lepiej, niż parę miesięcy temu.

Telefon “internetowy” to przede wszystkim dostęp do dobrej przeglądarki. I tu znowu Desire zasługuje na peany pochwalne – wbudowana w system domyślna przeglądarka jest znacznie lepiej zoptymalizowana od tej, którą pamiętam z Galaxy S. Pracuje szybko i sprawnie, korzystanie jest samą przyjemnością. A przy rozdzielczości 800×480 i ekranie 3.7 cala nawet strony http wyglądają całkiem znośnie. A w razie zbyt dużego zagęszczenia tekstu, wystarczy “uszczypnąć” ekran, a tekst się sam poskłada w taki sposób, by być jak najbardziej czytelnym. Nie jest to tak wygodne, jak przy przeglądaniu mobilnej wersji Safari na iPhonie czy iPodzie Touch (zwłaszcza czwartej generacji), ale nie można też nic funkcjonalności zarzucić.

Na koniec wypomnę tajwańskiemu producentowi jeden minus. Niby pierdoła, bo chodzi o klawisz odblokowania/zablokowania ekranu, ale pierdoła zdecydowanie upierdliwa. Otóż HTC, tak jak i inni producenci dotykowych smartfonów, pozwala na wybudzenie/uśpienie urządzenia specjalnym przyciskiem. Jest on na górnej krawędzi obudowy, podobnie jak w iPhone’ach, czy braciach takich jak Legend, czy Wildfire. Jak się jednak okazuje, w Desire ów przycisk jest jakby wciśnięty w obudowę, w ogóle nie odstaje nad nią, jest na równi z plastikiem. Dotykając go mam wrażenie, że zaraz wypadnie. Normalnie pewnie bym na to nie zwrócił uwagi, lecz w Wildfire i Legend przycisk jest elegancko wypuszczony nieco nad obudowę i jest solidny, konkretny, nic, tylko używać. A ponieważ nie da się obudzić Desire inaczej, jak tylko tym przyciskiem, przy każdym odblokowaniu ekranu użytkownik lekko się irytuje. Ja osobiście przejrzałem Market i znalazłem dwie darmowe aplikacje, które lekko pomagają w tych czynnościach (jedna pozwala budzić urządzenie każdym klawiszem, inna usypiać z poziomu ekranu), ale faktem pozostaje, że ten niezwykle istotny guzik w Desire jest wykonany znacznie słabiej, niż w poprzednich modelach HTC, bez polotu a nawet pomyślunku.

Jednakże mimo słabego wykonania przycisku, mimo beznadziejnej baterii i dość przeciętnej jakości ekranu, HTC Desire uważam za najlepszy model z Androidem, jaki miałem przyjemność posiadać. Porównywanie go z Samsung Galaxy Spica czy HTC Wildfire nie ma większego sensu, lecz kładąc obok HTC Legend i Samsunga Galaxy S bez wahania wiem, że Desire jest tym, który należy wybrać. A biorąc pod uwagę fakt, iż najnowsza wersja systemu Android – Gingerbread – niebawem będzie dostępna, jestem przekonany, że warto posiąść zeszłoroczny model nawet dziś, jego cena jest niebywale atrakcyjna w prównaniu z cenami zapowiadanych urządzeń HTC na rok 2011. Są one, delikatnie mówiąc, kosmiczne.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Related Posts

{{ image }}

{{ title }}

{{ date }} {{ comments }}
{{ readingtime }} {{ viewcount }}
{{ image }}

{{ title }}

{{ date }} {{ comments }}
{{ readingtime }} {{ viewcount }}
{{ image }}

{{ title }}

{{ date }} {{ comments }}
{{ readingtime }} {{ viewcount }}