Z racji tego, że model Wildfire dostępny jest u większości operatorów za 1zł warto przybliżyć jego sylwetkę. Powstało już wiele recenzji tego telefonu. Jednak nic nie stanie na przeszkodzie umieszczeniu kolejnej. Jest to gościnna recenzja Pawła eM.
HTC Wildfire to najmniejszy i najtańszy telefon tajwańskiego producenta obecny na naszym rynku, nie licząc oczywiście egzemplarza o nazwie Tattoo, który jednakże w czasach ekranów pojemnościowych ze swoim opornościowym stoi daleko w tyle. Wildfire powstał jako produkt plasujący się na najniższej półce cenowej, choć od razu warto zauważyć, iż HTC ma nieco inne pojęcie o telefonach budżetowych – jest o wiele droższy od najsłabszych urządzeń konkurencji. Ta sytuacja wynika z dwóch czynników: pierwszym, tym mniej istotnym i brzmiącym nawet lekko niepoważnie, jest przekonanie firmy o swojej jakości. Jak niegdyś Nokia, tak teraz HTC po prostu się ceni, uważając swoje produkty za lepsze od koreańskich androidowych braci spod znaku Samsunga i LG, podobnie chińskich Huawei i ZTE. Drugim powodem, ważniejszym i znacznie bardziej realnie brzmiącym, jest przywiązywanie dużej wagi do jakości swoich urządzeń, – trzymając Wildfire w rękach już po kwadransie wiemy, dlaczego jest droższy od chociażby Samsunga i5800 – jest nie tylko zbudowany z o wiele trwalszych elementów (choć przecież wciąż z plastiku), ponadto wyposażony jest w funkcje, których brakuje nieraz i w telefonach z wysokiej półki – chociażby w diodę, symulującą błysk flasha podczas robienia zdjęć (nawet Galaxy S takowej nie posiada), nie zabrakło także optycznego trackpada czy opcji wyciszania dzwoniącego urządzenia przez obrócenie go ekranem ku dołowi.
To dość ciekawe uczucie, po kilkumiesięcznym używaniu konkretnego, potężnego Galaxy S przejść na budżetowego Wildfire i uznać, że telefon jest lepiej wykonany, stabilniejszy, w trzymającej się mocno, nie trzeszczącej obudowie.
Mówiąc o specyfikacji urządzenia, warto zacząć od jednej z nielicznych, za to najpoważniejszej wśród nich wadzie Wildfire – ekranie o potwornej wręcz rodzielczości, pamiętanej z zamierzchłych już czasów QVGA, czyli skromnym 240×320 pikseli. W czasach, gdy co drugi telefon posiada ekran o rozmiarach 800×480 pikseli, a standardem, zapewniającym przyzwoitą jakość przeglądania internetu stało się od dawna (od roku 2007 i pierwszego iPhone’a) jest 320×480, QVGA to po prostu żenada.
Wejście na klasyczną stronę internetową, nie dostosowaną do urządzeń mobilnych to prawdziwy koszmar. Dopiero powiększając to, co ogladamy, jesteśmy w stanie rozróżnić kolejne fragmenty strony i zapoznać się z tekstem. Oczywiście ci, którzy nie są rozpieszczeni ekranami, jakie oferują Samsung Wave, Galaxy S czy iPhone 4 nie odczują tak mocno na swojej skórze tragedii, jaka staje się udziałem użytkownika Wildfire po kliknięciu ikony Internet, szybko przyzwyczajając się do sposobu prezentacji witryn. Jednak przejście z lepszej rozdzielczości na QVGA jest doznaniem o wiele bardziej przykrym, niż można to sobie wyobrazić przeglądając specyfikację i zastanawiając się nad zakupem tego HTC.
Producent jednakże zdecydował się na taki właśnie rozmiar, musimy to zaakceptować. Na szczęście reszta telefonu to już zabawa na o wiele lepszym, wyższym poziomie. Przede wszystkim Wildfire został wyposażony w interfejs Sense, z którego tajwański producent słynie od czasów wspaniałego modelu Hero. Jest to według mnie najlepszy możliwy interfejs dostępny na platformę Android w momencie zakupu telefonu. Oczywiście możemy go zmienić, zastępując swoimi ulubionymi launcherami, lecz porównując samo wrażenie w momencie pierwszego kontaktu bije na głowę zarówno TouchWiz 3.0 Samsunga jak i Blur Motoroli.
Siłą Sense są nie tylko ładnie się prezentujące, ale przede wszystkim niezwykle przydatne i stworzone w przemyślany sposób widżety. Skończyły się czasy przeglądania Android Market w poszukiwaniu dobrej Agendy, czyli kalendarza ściągającego wpisy bezpośrednio z Google Calendar. Tu mamy Agendę w cenie urządzenia, i sprawuje się ona doskonale, możliwa jest do wyświetlania w kilku trybach (charakterystyczna cecha większości widżetów zawartych w Sense), nie zabrakło także słynnego już zegara, wielokrotnie później skopiowanego przez innych twórców oraz widżetów “społecznościowych”, wyświetlających w przejrzysty sposób na ekranie na bieżąco wpisy znajomych z portali Facebook i Twitter.
Ale Sense to nie tylko same widżety. To także elegancko dopasowany interfejs wyglądu ekranów głównych i menu. Do głównego menu wchodzimy skrótem znajdującym się w lewym dolnym rogu ekranu, z prawej mamy skrót dodawania na ekran kolejnych elementów, natomiast po środku znajduje się coś, co zwie się prosto: “telefon”. Ten element zastępuje klasyczną aplikację Kontakty i praca z nim jest czystą przyjemnością. Zamiast przeglądać listę nieraz przecież i kilkuset wpisów w książce adresowo-telefonicznej, po prostu wyszukujemy kontakt wpisując litery, z których składa się nazwa (lub jest częścią wpisu, np. przydomkiem czy tytułem służbowym), aplikacja znajduje też natychmiast wpisy po samym numerze telefonu. Oczywiście klasyczne przesuwanie listy jest jak najbardziej obecne, ale ów sposób wynaleziony od nowa przez HTC jest o wiele szybszy i przyjemniejszy. Po dwóch, trzech kliknięciach od razu w inteligentny sposób wyświetlony zostaje wyszukiwany kontakt i wówczas można od razu wykonać połączenie, lub napisać wiadomość, e-mail czy po prostu przejrzeć dane adresowe. Wildfire jest moim pierwszym telefonem, w którym klasyczna aplikacja Kontakty jest w ogóle nie używana.
Wracając do ekranu, pominąwszy fakt jego koszmarnej rozdzielczości, okazuje się, że jest to mimo wszystko dobry element. Reakcja na dotyk jest doskonała, natychmiastowa. Jest to naturalnie typ pojemnościowy, pozbawiony lagów, znanych nawet z potężnych urządzeń jak Galaxy S. Co ciekawe, Sense udostępnia także innego rodzaju odblokowanie wyświetlacza, szybsze i przyjemniejsze od “gołego” Androida czy samsungowego TouchWiz. Jedynym niewielkim problemem jest fakt, iż w momencie uśpienia ekranu można go obudzić tylko jednym klawiszem, służącym także do włączania/wyłączania urządzenia, znajdującym się na górnej części obudowy. Osobiście pasowałoby mi, gdyby pobudka następowała także po kliknięciu w trackpad. Innych fizycznych przycisków (poza regulacją głośności) Wildfire nie posiada, cztery główne klawisze pod ekranem (Główny, Menu, Wstecz i Szukaj) są dotykowe.
Spoglądając na częstotliwość taktowania zegara procesora (528 Mhz) naturalnym odruchem jest odrzucenie. Tak słabe serce smartfonu nie może przecież zapewnić komfortowego użytkowania! Błąd. Jak najbardziej może. Dopóki nie zapchamy Wildfire setką zbędnych, źle zoptymalizowanych aplikacji z Android Market okazuje się, że smartfon działa szybko i sprawnie, posłuszny swemu właścicielowi. Okazuje się także, że 384 MB pamięci RAM są również wystarczające do swobodnej pracy. Oczywiście nieco inaczej wygląda sprawa przeglądania internetu – wejście na dużą, zawierającą sporo elementów stronę html trwa nieco dłużej, niż byśmy sobie życzyli. Na szczęście te witryny, które zostały dopasowane do urządzeń mobilnych (a ich liczba stale rośnie) wczytują się znacznie szybciej.
Pamięci ROM natomiast jest niewiele, bo tylko 512 MB, jednakże na dzień dzisiejszy urządzenie otrzymało aktualizację do Androida 2.2.1 Froyo, więc część dużych aplikacji można bez problemu instalować na karcie pamięci microSD, a Wildfire obsługuje takowe klasycznie, do rozmiaru 32 GB. Choć szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie sprawnego i szybkiego korzystania z telefonu przy zapełnionej tak dużej pojemności.
Aparat tu zastosowany to klasyczne 5 Mpx, jak już wspomniałem wspomagany jest diodą, która oświetla przestrzeń niebywale mocno (czasem za mocno, powodując zniekształcone, pełna sztucznego światła zdjęcia), fotografie można także poddać geotaggingowi, ostatniemu krzykowi mody w tym temacie. Jeśli chodzi o filmy – jest beznadziejnie, kamera nie nadaje się nawet do przysłowiowego kręcenia filmu “jak pies biega po ogródku i zjada dmuchawce”.
Jak na Android przystało mamy bluetooth w wersji 2.1 oraz wi-fi w standardzie 802.11 b/g, sprawujące się doskonale. Poza zasięgiem sieci jest równie dobrze, telefon obsługuje HSDPA, dzięki czemu w dużych miastach przy przeglądaniu internetu bez dostępu do hotspota jest ograniczone jedynie rozdzielczością ekranu.
Telefon odtwarza wszystkie popularne formaty plików: 3gp, mp4, wmv – ale to fajnie wygląda tylko na papierze. Bardzo często zdarza się, iż wgrany film okazuje się niemożliwy do odtworzenia, co gorzej niektóre filmy z YouTube, które powinny śmigać przy korzystaniu z dedykowanej aplikacji także nie chcą się poprawnie wyświetlić. Także tu jest coś nie tak – moje przyzwyczajenie zakładania słuchawek i oglądania dziesiątek filmów na YT bez włączania komputera spotkało się z brutalną rzeczywistością i teraz wypada mi się od niego odzwyczaić.
Jak na społecznościowy model przystało, nie tylko widżety Facebooka i Twittera są siłą Wildfire. Mamy tu coś podobnego do samsungowego SocialHub, można zintegrować telefon (oraz konto Google) z portalami, wówczas o wszystkich aktywnościach znajomych zostajemy informowani na bieżąco.
Ponadto smartfon wyposażony jest także w inne udogodnienia, otrzymujemy więcej gotowych do pracy aplikacji bez konieczności ich szukania i pobierania z Android Market – pierdoły takie jak latarka czy radio FM, wszystko jest obecne i działa sprawnie.
Do codziennej pracy Wildfire nadaje się idealnie – muszę przyznać, iż jest po prostu wart swojej dość zaskakującej w porównaniu do suchych parametrów ceny. Stabilna obudowa, solidny sprzęt, trackpad, przyjemna klawiatura HTC, na której mimo ekranu 3.2 cala pisze się doskonale (nawet pionowo, poważnie!), interfejs Sense – to wszystko buduje urządzenie, z którego korzysta się niebywale wygodnie i przyjemnie. A że ekran jest słaby, a procesor i pamięć każą nam zapomnieć o rozbudowanych grach 3D? Ano trudno, to model to innego rodzaju zabawy, bardziej społecznościowej, niż do oglądania nowości wśród gier. Za to taka właśnie specyfikacja pozwala na co innego, coś, czego większe HTC nie posiadają – bateria w Wildfire bez problemu wytrzyma dwa dni stosunkowo intensywnej pracy lub trzy dni klasycznego korzystania.