Jestem zły na wielkich kibiców, którzy się deklarowali, że wszystko chcą mieć za free. Cisną mi się brzydkie słowa na usta, bo trochę roszczeniowa postawa wychodzi z Polaków, że im się należy. Jak ja idę do kina, to płacę, więc jak oglądam widowisko sportowe, to płacę – powiedział Martin Lewandowski w rozmowie z portalem mmanews.pl
Taką wypowiedzią Pan Martin Lewandowski na pewno nie zdobył fanów. Muszę zaznaczyć, że było to po gali KSW 23. Z tego co widać i słychać było to również podczas trwającej „after party”. Współwłaściciel KSW chyba nie stał przed kamerą z herbatą w szklance. Przynajmniej tak mi się wydaję. Jednak to co miał wlane do szkła nie usprawiedliwia go z tego co mówił. Chodzi o oglądalność ostatniej gali KSW. Zaznaczyć trzeba, że KSW jest płatne w formie Pay-Per-View. Nie chcę wnikać w to czy 40 zł to jest dużo czy mało dla wszystkich obywateli.
Jednak teraz 40 zł wydaje się być większym wydatkiem niż wcześniej, biorąc pod uwagę, że właściciel gali nazwał gamoniami osoby, które nie chciały płacić za walkę. Łatwo takie słowa mogą wychodzić z ust człowieka ubranego w garnitur, który popija sobie przed kamerą herbatę. Pytanie tylko czy bierze pod uwagę to, że nie wszystkich na to stać?
Gdy zaczynano wprowadzać PPV tłumaczono to tak:
Cenę można porównać do wyjścia do kina, gdzie ludzie przecież też płacą za bilet. Wcześniej czy później trzeba było postanowić, aby edukować fanów w stronę Pay Per View.
Te słowa dotyczyły gali, która w PPV kosztowała 30 zł. Widać, że ten bilet do kina jest coraz droższy. Chyba nie o taką edukację fanów chodziło Panu Lewandowskiemu. Nie twierdzę, że KSW to jest zły produkt, ale niech mnie nie obraża, że nie kupuję go, tylko dlatego, że on inwestuje w tą usługę. Osobiście poczekałem na powtórkę tej gali. To znaczy, że też jestem gamoniem?
Czas najwyższy zadać sobie pytanie czy stać nas już na transmisje PPV? Może i tak, ale wyniki pokazują, że nie w takiej cenie.